Archiwum lipiec 2002


lip 17 2002 Na przykład taki punkt
Komentarze: 1

Przez całe życie uczono mnie rozumieć świat. Do szkoły miałem stosunek typowy, chociaż zawsze napawało mnie dreszczykiem emocji patrzenie na plan zajęć na początku roku. Czego nowego w tym roku będę się uczył? Fizyka, jakież to fascynujące ...

- Rozumiesz, zakrzywia się czasoprzestrzeń.

- Kiedy to się dzieje w czwartym wymiarze a my jesteśmy trójwymiarowi?

- Przecież nie mówię, żebyś sobie wyobrażał, tylko zrozumiał!

- A co to za różnica?

- Istotna. Gdzie kończy się prosta?

- Nie kończy się.

- Dobrze, a właściwie źle, bo kończy się w nieskończoności. Teraz rozumiesz?

- Rozumiem...

- ... a nie wyobrazisz sobie tego. I o to chodzi ...

Ale czy o to? Jak łatwo jest się posługiwać pojęciami, dla których nasz mózg nie jest w stanie wytworzyć odwzorowania. Na przykład taki punkt. Każdy wie co to punkt dopóki nie zda sobie sprawy z tego, że punkt nie ma wymiarów. Nie jest to kropka na kartce papieru w kratkę, tylko coś co jednoznacznie określa położenie w rzeczywistej, trójwymiarowej, a co najważniejsze, wyobrażalnej przestrzeni, jednocześnie nie będąc jej częścią. Ale nawet pierwszoklasista sprawnie posługuje się tym pojęciem. Podobnie jest z nieskończonością. Kto nie zastanawiał się kiedyś patrząc w niebo - "gdzie się to wszystko kończy?" albo "jak się to dzieje, że się nie kończy?". Nieskończoność istnieje, jest wręcz namacalna. Można spojrzeć w niebo i ... wyobrazić sobie jej nie sposób.

Na szczęście można z tym żyć i to czasem całkiem nieźle. Są jednak chwile gdy przychodzi refleksja, że przez całe życie próbowano nas nauczyć rzeczy niewyobrażalnych, które być może są tylko mrzonką a rzeczywistość opisać należy w zupełnie inny sposób. Wszystkie wielkie teorie dwudziestego wieku (tak, to są tylko teorie), szukają szpary w dachu naszych wymiarów by spojrzeć jak przez dziurkę od klucza do innej (prawdziwszej?) przestrzeni. Nasz trójwymiarowy świat traktują jednocześnie, jako twór przestrzeni wielowymiarowej, taki sam jakim dla nas jest punkt.

Można to próbować opisać w taki oto sposób:

Wyobraźmy sobie szpilkę, ostrze. To jest nasz punkt - przestrzeń bezwymiarowa. Obracamy szpilkę bokiem i powstaje nam pierwszy wymiar. Weźmy teraz brzeg kartki papieru jako unaocznienie przestrzeni jednowymiarowej - obracamy ją i naszym oczom ukazuje się wymiar drugi. Teraz wyobraźmy sobie ściankę kartonu jako substytut dwuwymiarowości. Przechylamy go trochę by powstała głębia trzeciego wymiaru. Teraz weźmy nasz świat jako wyobrażenie trzech wymiarów. Obracamy go ...

Niewierny Tomasz nie był wcale takim wielkim grzesznikiem. Chciał po prostu zobaczyć, żeby zrozumieć. Ale czy zrozumiał? Myślę, że nie. Uwierzył i ja też chcę.

uklad : :
lip 16 2002 AUTENTYCZNOŚĆ
Komentarze: 4

Autentyczność? Co to jest właściwie. "Jestem fotografem amatorem, więc po moich zdjęciach można spodziewać się jedynie autentyczności" - tak kiedyś napisałem o sobie. A co to właściwie znaczy? Nie rozumiem. Może tyle, że gdy chcę coś sfotografować i mój wzrok poprzez kilka warstw szkła patrzy na świat z drugiej strony obiektywu, to chcę, żeby ta chwila, która zostanie zapisana na czymś tak ulotnym jak kawałek papieru zawsze była nasączona zastanymi emocjami. Bzdury, sam siebie okłamuję. Gdy robię zdjęcie to myślę o tym jak wykadrować, wyostrzyć i o żadnych emocjach nie ma tam mowy. Liczy się tylko technika. Emocje są przed i po. Ale to chyba wystarczy. Autentyczni są jedynie ludzie martwi (slogan). Nie żyją i to jest cała prawda. Człowiek żyjący jest zatopiony w świecie, w którym wszystko co robi jest podporządkowane czemuś innemu. Nie stać go na autentyczność (następny slogan).

Zdjęcie, plan pierwszy: Spora grupa ludzi stojąca na płaskiej powierzchni. Każdy z nich w innej pozycji. Niektórzy mają strasznie nienaturalnie ułożone sylwetki, stoją na jednej nodze, mają uniesione ręce, rozwiane włosy, zamknięte oczy, otwarte usta. Na niektórych twarzach widać grymas zmęczenia, krople potu zatrzymane na skórze odbijają nikłe światło.

Tło: Z tyłu ściana z graffiti, w rogu zdjęcia długa lada a na ladzie kilka butelek piwa. Zza kadru pada snop światła oświetlający obserwowaną scenę.

Domyślamy się prawda. Ci ludzie zostali zatrzymani w tańcu. Można wręcz usłyszeć otaczającą ich muzykę. Są rozluźnieni ich ruchy są niczym nie skrępowane, bawią się, są autentyczni. Taką scenę można sfotografować w tysiącu miejsc. Czyżby? Rozszerzmy trochę kadr. Nad ścianą z graffiti ukazują się nam okna, lada okazuje się być kawałkiem murku oddzielającego chodnik od ulicy a snop światła pada z latarni ulicznej. Jakież zaskoczenie spotka ludzi z pierwszego planu gdy zauważą, że nie znajdują się na 20 metrach kwadratowych podłogi klubu nocnego, gdzie dozwolone jest przyjmowanie najbardziej dziwacznych pozycji. Kilka metrów powyżej piwnicznej sali już tych ruchów nikt nie wykona nie czując się skrępowanym...

Gdzie powstał problem? W mojej głowie. Muszę w końcu wstać i przestać myśleć. Już 10 a byłem umówiony na 9. Przecież wie, że zawsze się spóźniam. Myśli, że jestem artystą więc mi wybaczy, bo artyście nie wypada być punktualnym. Artyście trzeba być autentycznym...

uklad : :